Kategorie
Refleksje

4 wnioski z tworzenia kursu online

Niedawno podjąłem się stworzenia swojego pierwszego kursu online – o historyjkach użytkownika. Chciałem zobaczyć jak to jest, jak działa ten świat. To była niezła zabawa i jednocześnie spory wysiłek, więc pomyślałem, że się podzielę z Wami kilkoma wnioskami, które z tej przygody wyniosłem 🤓

#1 Nie spodziewałem się, że to będzie tak duży projekt

Serio! Ten kurs to jedna godzina wideo + dodatkowe materiały, a miałem wrażenie, że kręciłem tolkienowską sagę. Roboty było sporo: struktura całości, napisanie skryptów do kursu, ogarnięcie poprawności językowej, nagranie wideo i audio, poskładanie tego w programie do obróbki wideo. Po drodze wyszukanie jingla muzycznego, zrobienie grafik (do każdego odcinka oraz promocyjnych), kwestie marketingowe, obsługa samego Udemy… Było tego jeszcze więcej!

Jeśli zatem myślicie, że dzisiaj każdy ma telefon, z dobrą kamerą i mikrofonem, i wystarczy po prostu “mówić do kamery”, to… najpewniej niedoszacowujecie rozmiar inicjatywy :) Faktem jest, że dla mnie była to zupełna nowość i ktoś kto ma opanowane np. vlogi, to ogarnie szybciej niż ja, ale na koniec dnia taki kurs to naprawdę kupa roboty!

#2 Małe projekty są lepsze

Zmierzenie się z dużą formą pozwoliło mi zrozumieć, że zdecydowanie lepiej się czuję w mniejszych, prostszych inicjatywach. Jak np. blog, który pozwala dostarczać treści w częściach. Nie miałoby to dużego sensu w przypadku Udemy – nie sądzę, aby ktokolwiek chciał zapisać się na 7-minutowy kurs 😂 + samo Udemy wymaga minimum 30 minut wideo. Jeśli Wy macie ochotę zrobić kiedyś coś podobnego, to na pewno warto wziąć ten aspekt pod uwagę – czy dobrze czujecie się z robieniem dużego projektu, którego nie możecie dość szybko “pokazać”?

Przez długi czas nie mogłem zweryfikować, poza opinią od bliskich itd., czy to w ogóle ma sens, bo nie mogłem opublikować niegotowego kursu. Wszelkie zmiany, które chciałem wprowadzić w trakcie robienia projektu były tym trudniejsze im dalej zabrnąłem w projekcie, bo niekiedy oznaczałyby przeoranie znacznej części kursu. Jak się domyślacie – w przypadku tak dużego formatu bolesne było wszystko co bywa bolesne w przypadku dużych projektów IT/produktowych.

Przy okazji poczułem, że fajnym formatem dla mnie mogłyby być podcasty. Nagrywanie głosu sprawiło mi sporo przyjemności, a jednocześnie można je dostarczać w rozmiarach dowolnego rozmiaru – zupełnie jak posty. Może kiedyś przyjdzie czas i na podcast? Albo vloga?

#3 Przełączanie między wątkami, a dostarczanie przyrostu

Kurs tworzyłem “po godzinach” i to też dało mi się we znaki. Najczęściej poświęcałem kilka godzin w weekend. W tygodniu – pracowałem. W weekendy – nagrywałem, kleiłem klipy itd.  Przełączałem się między wątkami, co odbijało się na tempie pracy. Gdy rozpoczynałem robienie kursu danego dnia, to traciłem pełno energii na ustawienie sprzętu, przypomnienie sobie gdzie skończyłem poprzednio, nagrania, , zmontowanie klipów itd. Zanim się rozkręciłem minęło sporo czasu. 

Większość odcinków składa się z: wideo, audio, ilustracji, zmontowania całości. Początkowo, sądziłem, że szybciej dostarczę ten materiał, gdy najpierw ukończę jeden pełny odcinek, a potem wezmę sie za drugi. Okazuje się, że nie było to optymalne rozwiązanie. Po jakimś czasie najpierw nagrałem wszystkie ścieżki wideo i audio, ze wszystkich odcinków, bez zawracania sobie głowy ilustracjami i montowaniem. Gdy miałem już nagrane wideo i audio do wszystkich odcinków = surowe pliki na komputerze, brałem się za ilustracje i montaż całości. Przez to nie musiałem się przełączać między aktywnościami. Realizowanie jednego wątku (nagrywanie wideo i audio) przez dłuższy czas, potem realizowanie drugiego wątku (np. ilustracje i montaż całości) – to podejście było szybsze.

Gdybym robił tak od początku, to po nagraniu wszystkich filmów wideo mogłoby się okazać, że ich jakość itd. jest niezadowolająca i muszę zrobić to od nowa. Na szczęście nagrałem i zmontowałem pierwsze lekcje w całości i mogłem ocenić ustawienia (światła, ścieżek wideo i audio itp.), przez co wiedziałem jakie z nich zadziałają. Zatem najpierw ustanowiłem pewien standard, upewniłem się, że będzie “działało”, a potem już mogłem nagrywać “taśmowo” 👨‍🏭

Następnym razem, może spróbuję zrobienie sobie przerwy od pracy i poświęcenie się robieniu kursu. W ten sposób myślę, że w ciągu 1-2 tygodni zrobiłbym ten sam kurs, na wyższym poziomie jakościowym. Przez ten czas, nie musiałbym tracić energii na przełączanie między wątkami. Jeśli myślisz o zrobieniu swojego kursu, to zachęcam Cię do przemyślenia takiego rozwiązania!

#4 Kiedy przestać szlifować?

Chciałem nagrać dobry kurs, w języku angielskim (co samo w sobie jest dla mnie pewną trudnością), angażujący, uczący, przydatny itd. Ciężko jednak, robiąc coś po raz pierwszy, zrobić to najlepiej na świecie. Jednocześnie nie chcę się wstydzić tego co publikuję. Gdzie zatem leży granica szlifowania, dopieszczania szczegółów? Czy to jest wystarczająco dobre? Co zrobić, gdy w połowie drogi okaże się, że początkowe założenia były błędne? Jeśli długo będę dopracowywał te treści, to nigdy nie wystartuję. 

Robienie takiego kursu było właśnie drogą przez tego typu wątpliwości. Ostatecznie zdecydowałem się, że muszę znaleźć swoje “wystarczająco dobre”, a nie “idealne” i że lepiej skoncentrować się na stałym progresie, a nie niemożliwym do osiągnięcia stanie perfekcji.  To pozwoliło mi zdystansować się do pewnych wpadek i niedoskonałości, opublikować kurs i zacząć zbierać opinie studentów. To one właśnie są prawdziwą informacją zwrotną na temat tego kursu i mógłbym szlifować to w nieskończoność, ale niekoniecznie w tym kierunku, które potrzebują studenci. Biorę te opinie pod uwagę, ale nie panikuję, gdy słyszę negatywne. To dość duże wyzwanie, bo z reguły przejmuję się komentarzami na temat mojej pracy, szczególnie w przestrzeni publicznej. Dzięki temu zdobyłem kolejny poziom doświadczenia 🕹️ Kolejne kursy będą lepsze o te lekcje właśnie. 

Zdjęcie ilustrujące post dzięki uprzejmości Anne Nygård


W odpowiedzi na “4 wnioski z tworzenia kursu online”

Podcast wydaje mi się takim wypośrodkowaniem pomiędzy blogiem na robieniem video. Jak miałbym uszeregować różne aktywności od najmniej angażujących do tych najbardziej to:
– social media np. Twitter
– blogowanie
– podcast
– vlog
– kursy online
– książka
To zaangażowanie to od strony tworzenia treści jak i konsumowania.

No to teraz czekam na podcast :P

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *